Wpływ Kinga na strach przed Oakenfoldem

Debiutuje dzisiaj serial na podstawie "Pod Kopułą" Stephena Kinga. Zapowiada się dobrze, przynajmniej pilota można spokojnie sobie zakąsić, ale nie o tym.

Zebrało się na wspomnienia, odległe, bo z czasów gimnazjum i liceum, kiedy Kinga się przyjmowało dożylnie, w dawkach regularnych i to grupowo.

Jest taka miejska legenda, że krytycy, którzy mieszali z błotem Kinga wychwalali pod niebiosa Richarda Bachmana - jego alter ego. I ja pewnie bym się na to nabrała, bo o ile np. "Cmętarz zwieżąt" nie podbił mojego... niczego, o tyle "Wielki Marsz" rozmiótł mnie po dywanie. Skondensowany (jakoś te kingowe knigi odbiera mi się średnio), konkretny, mocny i przerażający. Czytany w gimnazjum, w czasach ledwo-post-bigbrotherowych, więc miało to swój dodatkowy urok.

W liceum natomiast chwyciłam za "Uciekiniera", niby z podobnym motywem, ale tutaj już w bezkrytyczny zachwyt nie umiałam wpaść. Pamiętam dobrze zakończenie oraz to, że wydawało mi się strasznie słabe i tanie.

Pamiętam jeszcze jedną rzecz. Słuchałam wtedy debiutanckiego albumu Paula Oakenfolda - "Bunkka", a konkretniej utworu "Zoo York". To niezwykła, mocno ambientowa przeróbka znanego chyba wszystkim motywu "Lux Aeterna" z "Requiem for a Dream" szanownego Pana Clinta Mansella. Kawałek muzyki, który zawsze, w każdej swojej wersji (a było ich Legion, o czym pisałam tutaj) potrafi poruszyć tak, że biedny człowiek i jego emocjonalność nie może się obronić.

W tym samym czasie, przy tym samym utworze Anoriell również czytała Kinga, jednak nie tego samego, bo z "Czterech pór roku". "Zdolny uczeń" nazywała się ta "mini-nowela", obie byłyśmy nią przerażone, a postać demonicznego Todda Bowdena łaziła za nami jak wyjątkowo natrętne widmo. Dzisiaj Ano ponoć nadal nie może słuchać "Zoo York", bo od razu staje jej przed oczami tytułowy uczeń. A nie jest to widok przyjemny. Powiedzmy, że gdyby tylko mieli okazję spotkać się z Joffreyem Lannisterem to zostaliby najlepszymi kumplami.

1 komentarze:

anoriell 26 czerwca 2013 12:36  

Potwierdzam. Do dzisiaj nie mogę tego słuchać bez gęsiej skórki i uczucia, że coś jest bardzo źle...

Prześlij komentarz